czwartek, 30 sierpnia 2012

[Jdrama] Iki mo dekinai natsu


Jak napisałam ostatnio, czas na Iki mo dekinai natsu. Recenzja to nie będzie, ale w sumie do pierwszego wrażenia też ciężko to przypasować, jednak z tych dwóch recenzja lepiej pasuje, ponieważ drama jeszcze nie zakończyła w Japonii swojej emisji, o ile się nie mylę jest już 8 odcinków, ale jest to już zbyt dużo fabuły, żeby klasyfikować jako pierwsze wrażenie. Od razu napiszę też, że to będą subiektywne odczucia i opinie, więc proszę o nie rzucanie się na mnie z pazurami. I jeśli ktoś ma inną opinię z chęcią wysłucham, może to zmieni punkt widzenia. :D Z góry dziękuję, no to zaczynamy.
19-letnia dziewczyna żyje z ciężarem okrutnego przeznaczenia. 41-letni mężczyzna żyje pokutując. Między tymi ludźmi wytworzyła się miłość, której nie jest w stanie zaakceptować otaczające ich społeczeństwo. Tanizaki Rei to dziewczyna, która dowiaduje się, że jej matka nigdy nie zarejestrowała jej urodzin w urzędzie stanu cywilnego. Rei stara się rozwikłać sekret, który za tym stoi. Na swojej drodze spotyka byłego dziennikarza. Pomimo, że mogliby być dla siebie ojcem i córką, ich znajomość przeradza się w zakazaną miłość.
Dramę można znaleźć w tłumaczeniu polskim na Bace. Z moim wytworem poniżej radzę zapoznać się dopiero po obejrzeniu.

Opis mający zachęcać do sięgnięcia po dramę, według mnie, pełni swoją funkcję wręcz wzorowo. Jest intrygujący, więc czym prędzej odpaliłam 1 odcinek i... było nawet przyjemnie. Dobrze się zaczynało, bo wprowadzenie w wątki, poznanie bohaterów, zapoznanie z sytuacją nie było męczące, ale idealne na wieczór. I może to okrutne, ale moment w którym Rei odwiedza urząd i dowiaduje się, że jej nie istnieje sprawił, że na mojej twarzy pojawił się zbłąkany uśmiech. To takie trochę abstrakcyjne dowiedzieć się, że się nie istnieje, ale przecież tam być. W każdym razie naszej bohaterce delikatnie uświadomił to pan z urzędu wrzeszcząc coś w stylu "NIE ISTNIEJESZ KOBIETO". Oczywiście od razu wiemy, że owy pan to ta osoba, w której zakocha się Rei. Jednak problem wciąż pozostał, bo dalej nie wiemy czy główna bohaterka zostanie zatrudniona na stałe i w ogóle czemu nie ma rejestru.
Przy okazji chwila luźnych myśli, skoro powstała drama o tym że ktoś nie ma rejestru i zostało to tak przedstawione to wydaje mi się, że to jest to dość poważny problem. Nie uważam jednak, że przedstawienie go w tej formie (czyt. od strony widzenia Rei) było najlepszym pomysłem, jeśli ktoś chciał poruszyć taką dość delikatną kwestię. Na tę chwilę już lepsza była by historia Kusano albo kogokolwiek z ich towarzystwa, bo... jego życie mogłoby zmusić kogoś do myślenia, a nie ja się zastanawiam czy jeszcze jakąś bzdurną rzecz władują w tą dramę byle zrobić z tego większą traumę, nadać więcej bólu, tragedii i bezsensownych zachowań postaciom, które imo się dobrze zapowiadały. No dobrze, ale wracając do głównej historii.
Oczywiście Rei próbuje dowiedzieć się co, dlaczego, jak. Jedyną osobą, która może udzielić jej odpowiedzi jest matka, która zaraz po dowiedzeniu się, że córka wie iż nie istnieje zaczęła ją unikać. Przecież większość matek wiedząc, że dziecko ma problem zaczęłoby unikać dziecka, to takie logiczne. W tym momencie w głowie zapaliła mi się lampka oznaczająca "wiem co będzie dalej", ależ jakie było moje zdziwienie, kiedy... było jeszcze gorzej. Po wielkim dramacie wylewającym się litrami z ekranu matka zgodziła się pójść pomóc załatwić wpis do rejestru z Rei, ale nie dotarła na umówione spotkanie. W tym momencie mój mózg, który generalnie nie rejestruje absurdów, żeby nie utrudniać mi życia zaczął krzyczeć. Nie byłam nawet w tak zdziwiona oglądając naiwną Todę Eirkę w Liar Game, to co się działo potem było już dla mnie zwykłą sieczką. Zaczynając od momentu, w którym Rei nie chce powiedzieć swojej przełożonej, że ma trudną sytuacje i w sumie prawnie nie istnieje; ona się wzbrania przed tym rękami i nogami jakby przełożona miała ją zjeść. Później jeszcze kolejne dwa razy nic nie mówi mając trudną sytuacje nic nie mówi... A przecież już wiedziała, że ta kobieta stara się jej pomóc jak może. Dla mnie nielogiczne, ale mimo wszystko takie zachowanie jestem sobie w stanie jeszcze wytłumaczyć, ponieważ Rei nie chciała sprawiać problemów i kłopotów mówiąc o tym co się stało. Według mnie, to takie typowo japońskie zachowanie. Poza tym, w którymś momencie Rei przyznaje się Kiyamie (panu urzędnikowi :D), że zawsze miała tylko rodzinę i to jej wystarczało. Poniekąd jest to przyznanie się do krótkowzroczności, bo może i ktoś chciałby się z nią zaprzyjaźnić, ale ona tego nie dostrzegała. W ogóle z chęcią przyjęłabym wiadomość, że Rei ma przyjaciółkę, ale jak widać nie jest mi to dane.
No to czas na akapicik dla osoby, której zrobiłabym krzywdę. Jest to matka Rei. Pukam się w głowę i szukam jak się da odpowiedzi na pytanie, czy ta postać ma jakiś charakter. Dla mnie jest to wielka kupa emocji, których kobiecie ciężko się pozbyć i robi rzeczy nielogiczne, nieprzemyślane i po części samolubne. Może zacznę od sprawy z byłym mężem. Początkiem całej afery było to, że ją pobił i zgwałcił/gwałcił. Zdaję sobie sprawę, że było to dla niej ciężkie przeżycie, ale do jasnej cholery wiele kobiet radzi sobie z tym bardzo dobrze, więc dlaczego ona jest jedną wielką galaretą na samą myśl o byłym mężu. Jeszcze bardziej irytuję się, bo ona stara się zrobić coś dla Rei, ale zwyczajnie w świecie jest przerażona i blokuje ją. Potrzebuje kopa motywującego, że tak to ujmę, do zrobienia czegokolwiek, ale Rei tego nie widzi. Więc efekt jest taki, że kiedy matka zebrała w sobie odwagę, to Rei nieświadomie znalazła sposób, żeby obrócić wszystko w drobny mak. I kiedy procedura wpisania ruszyła, została przerwana, "Bo nie chcę, żeby mama cierpiała", więc załatwię wszystko w sądzie. Błagam, skoro już na jedno się zdecydowały, to po co nagle to zmieniać.
W trakcie tej historii, do której jeszcze wrócę, przewijają się trzy osoby, które też zasługują na słówko komentarza. Pierwsza, były mąż. Przez pierwsze parę epków snuje się jak cień za żoną. Trochę mnie to dziwiło, ale wytłumaczyłam sobie to prostym "chłop ma nie po kolei w głowie". Chociaż myślałam, że od początku domyślał się, że Rei to jego córka, ale jak widać jestem zbyt przebiegła dla bohaterów tej dramy i
on się tego nie domyślał... Według mnie znajomość zawarł z Rei tylko dlatego, że chciał się zbliżyć do byłej żony, aby... no właśnie po co? Nie mam zielonego pojęcia, nie wyglądał mi na człowieka, który żałuje za to co zrobił mimo że przeprosił matkę Rei (ona oczywiście pisk i zostaw nas). Postać grana przez Kaname Juna to jeden wielki mrok i zło zza drzewa. A i lubił jabłka tak jak lubi je Rei.
Kolejną intrygującą mnie postacią jest Kusano. Widać, że chłopak cierpiał bardziej niż główna bohaterka i jest nią zauroczony. Jego historia rozwala mi serce, ponieważ musi robić coś czego nie chce, żeby przeżyć. Tylko co to jest za życie. To chyba jedyna postać, która trzyma mnie jeszcze przy tej dramie.
No i ojciec matki Rei, dziadek Rei, Natsume. Jego wątek jest dla mnie wielkim "co ja patrzę". Dlaczego? Otóż przez matkę Rei. To prawda, że ojciec gniewał się na nią, gdy ta uciekła z byłym mężem. Jednak w tym momencie sprzeciwiła się jego woli, staromodnie to brzmi, ale zraniła przy tym jego dumę, która dla tego człowieka jest cenna, więc nie dziwi mnie fakt, iż nie chciał się z nią kontaktować. Tutaj odzywa się egoistyczne podejście matki Rei i w momencie, w którym Natsume przychodzi, żeby się z nią pogodzić ta krzyczy "Odejdź, nie było cię przy mnie kiedy cierpiałam". No nie ma to jak logika, skoro przyszedł się pogodzić, to najlepiej mieć go w dupie, nie żeby mógł pomóc przy sprawie z byłym mężem, który nagle (!) odkrywa, że... tudum... Rei może być jego córką! Oczywiście były mąż nie omieszka poinformować o tym Rei a zwieńczeniem tej dramatycznej sceny jest dźgnięcie nożem przez matkę Rei Natsume. Co kończy się ohydną plamą na białej części dywanu oraz aferą w okolicy. I tutaj nastąpiły dwie rzeczy przy, których nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Pierwsza, anonimowe telefony... że przepraszam co to miało być? O_o I tak Rei jest cierpiąca, więc po co jej więcej narzucać, ale co to obchodzi twórców dramy. Po drugie, plama na dywanie. Skoro Rei zdawała sobie sprawę, że jej matkę gnębi to, że dźgnęła jej dziadka. To czemu tego dywanu nie wyrzuciła, taki problem wyjąć spod mebli, zrolować i wyrzucić? Albo zrolować i schować. Jedyną opcją, która przychodzi mi do głowy tłumaczącą dlaczego tego nie zrobiła - liczyła, że plama z krwi po dwóch dniach leżenia na białym dywanie magicznie zniknie sama. Akurat.
Po całej aferze z nożem nastąpił jeden z moich faworytów dialogowych w tej dramie. Rei, która zdała sobie sprawę, że może jej ojciec, nie jest jej ojcem tylko były mąż matki. Idzie do matki, a ta zapewnia ją, że jej ojciec to jej ojciec. Logiczne. A potem pada magiczny dialog...
Rei: Chce wiedzieć, czy ten człowiek jest moim ojcem.
Matka: Zaatakował mnie.
Rei: To nie chcę być jego córką.
Bardzo logiczne. Bohaterowie w ikinatsu są jak flagi wiejące na wietrze, co chwila zmieniają zdanie, a przez to plączą jeszcze bardziej niż trzeba.
No i rzecz, która mnie rozpromieniła. Spotkanie Rei z Kiyamą. Kiedy miała wątpliwości, że ojciec, który ją wychowywał jest dla niej obcy. Kiyama, jako chyba jedyna rozsądna postać w tej dramie, odpowiedział bardzo mądrze. Ojciec, który ją wychowywał nie musi być biologiczny, bo przecież ją kochał i opiekował się nią. Łezka zakręciła mi się w oku, to było wspaniałe.
Ale skoro o Kiyamie mowa, to gdzie ten wątek romantyczny? Ano na razie z lupą szukać, chociaż w 7 i 8 odcinku coś pcha się do przodu, ale to nie jest ta miłość, której oczekiwałam po opisie, w ogóle jak teraz w to wepchną jeszcze zakazaną miłość to sama już nie wiem po co chce to obejrzeć do końca. Po prostu nie będzie mi to pasowało do historii, ale cóż jak widać nie jestem zadowolona, a jeszcze w pakiecie okazało się, że były mąż matki Rei jest śmiertelnie chory. Czyżby rak mózgu? Teraz niech zrobią z niego męczennika i będzie kolorowo.
Zbliżając się do podsumowania mojego długiego wywodu, zapewne nie poruszyłam jeszcze paru spraw w tym wpisie, m.in. przeszłość Kiyamy czy sprawy z 300 dniami, ale mam wrażenie, że wszystko co mnie nurtuje zostało napisane, a i tak dość sporo już naskrobałam, więc nie będę męczyć.
Na sam koniec wstawię mój opis, który posłałam Hohoemi, kiedy pytała się mnie o moje odczucia odnośnie ikinatsu: "hdjnd inspidnixkcjsoidnasodjs sxcnsidsandiasn i wszystko obrócone o 1000000000 stopni, i ojciec jest zły bo tak, i mężulk aaaaaaaaaaaaaaaa bo tak, i jabłkiem w twarz, a ona chce wyjechać uczyć się na cukiernika znając 2 przepisy...i nakamura jest niewiadomo jaki bo tak" ;)


4 komentarze:

  1. mi się drama podoba, choć nie jest to drama o romantyczniej miłości. Zgadzam się z tobą, że Kiyama to dosyć rozsądny człowiek, który stawia rzeczy prosto i zadaje proste pytania. a no proste pytania zazwyczaj najtrudniej znaleźć odpowiedź. nie rozumiem za bardzo wątku Kiyami i tej matki z tym chłopcem. czasem mam wrażenie, że ona na końcu zabije Rei z zazdrości.

    nieco przesadzają dla mnie z tymi traumatycznymi wydarzeniami.

    i także nie rozumiem zachowania matki Rei. nawet jeśli ją zgwałcił, to zrobił to 18 czy 19 lat temu, a to STRASZNIE DUŻO CZASU. ludzie się zmieniają i ich uczucia się zmieniają, a matka Rei ciągle zachowuje się ja 18sto latka, choć ma za sobą udane małżeństwo i młodszą córkę,niewątpliwe poczętą z mężem. jakoś nie umiem zrozumieć niektórych jej zachowań. ale ludzie są różni...

    ale drama mi się bardzo podoba. jest dla mnie ciekawa ze względu na tematykę. mogę się też trochę powkurzać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie zamierzam sięgać po tę dramę, bo większość ludzi ogląda ją przede wszystkim ze względu na Emi i "co oni tam jeszcze wymyślą" - miałam zdawkę z różnych epów i różnych przypadków więc wydaje mi się, że to nie będzie mój ulubiony rodzaj dramy - nie można budować dramatu i patosu na braku logiki. Znaczy można, ale mi się przez to bardzo źle dramy ogląda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem, że ciężko jest napisać o tej dramie coś sensownego, ponieważ jest to jedno wielkie nagromadzenie informacji, które z każdym odcinkiem stają się bardziej zawiłe i nierozwiązalne. Jest to zdecydowanie wielki minus, chociaż tematyka jest niezwykle interesująca i dobrze by było przyjrzeć się jej bliżej. Zgadzam się z Haruką odnośnie matki Rei. Przecież urodziła siostrę głównej bohaterki, więc seksu się nie obawia. Trauma, rozumiem, ale nie do przesady. Kobieta robi z siebie paranoiczkę, a potem co jest chyba najbardziej wkurzające, udaje że nic się nie stało i wszystko jest w porządku. Że WHAT?! Żal mi właśnie tej siostry Rei, niczemu winna dziewczyna. Podziwiam, że jeszcze nie znienawidziła matki, bo niewątpliwie wszystko to jest jej winą. A i niby ona chcę chronić Rei itd. Że DUBLE WHAT?!! Postać którą gra Kaname Jun z początku wydawała się ciekawa, ale ostatecznie sama już nie wiem jakim jest on człowiekiem i co zamierza. Rei to w ogóle jest jakąś ofiarą losu, mam nadzieję, że Kiyama (;)) weźmie się za nią, bo ile to można nieszczęść wrzucić na barki jednej młodej dziewczyny? Czego chciałabym się dowiedzieć a zaczynam wątpić, że do końca dramy zostanie to wyjaśnione?
    - kim do cholery jest kobieta i dziecko z którymi żyje Kiyama
    - jaka dokładnie była jego przeszłość?
    - co się stało z rodzicami Kusano i jak w ogóle się stało, że jest tam gdzie jest i robi to co robi
    - jeszcze biologiczny ojciec Rei zrobi kaput, a potem co? zacznie się romans?
    - co z tym romansem?!

    Dużo jest nieścisłości i wiele mam przez to do zarzucenia, zaczynając od openingu i piosenki przewodniej kończąc na linczu głównej bohaterki i jej rodziny. Nie mniej jednak - nie mogę oderwać wzroku od historii, bo pomimo tego wszystkiego jestem ogromnie ciekawa jak to się wszystko skończy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam już jakiś czas temu napisać, ale ciągle coś mi stało na przeszkodzie.
    Co do dramy jako całość to mi się podoba, bo lubię takie klimaty. Ogólnie nie widzę tu czegoś nie logicznego, wręcz przeciwnie dla mnie jest w tej dramie dość dużo logiki, a wątki wiążą się ze sobą. Do 6 odcinka drama mi się bardzo podobała, w 7 odcinku troszkę się wkurzyłam na przegięcie sytuacji, ale 9 już był dla mnie w porządku. Tak więc nie zgodzę się, że w dramie jest dużo nieścisłości.

    Tak naprawdę minusem w tej dramie jest dla mnie choroba pewnej osoby, bo uważam że nie potrzebnie pociągnięto taki wątek.

    Co do pytań, które zadała Sakura Otori:
    - kim do cholery jest kobieta i dziecko z którymi żyje Kiyama - To można było już wywnioskować po 1 (albo 2) odcinku. Nie trzeba wszystko powiedzieć w prost aby przedstawić sytuację. W prost zostaje to powiedziane później.
    - jaka dokładnie była jego przeszłość? - Tutaj tak samo przez ukazane sceny i zachowanie Kiyamy można spokojnie odpowiedzieć sobie na to pytanie, a znów wprost jest to ukazane chyba w 9 odcinku.
    -co się stało z rodzicami Kusano i jak w ogóle się stało, że jest tam gdzie jest i robi to co robi - Tu się zgadzam, jego wątek został mocno zmarginalizowany, przez co ubolewam:( Tego zapewne się nie dowiemy:(
    -- jeszcze biologiczny ojciec Rei zrobi kaput, a potem co? zacznie się romans? - Obstawiam, że nie umrze...ale to się okaże:)
    - co z tym romansem?! - Ja bym tu nie chciała wielkiego i burzliwego romansu...Dla mnie ich relacje są jak najbardziej w porządku. wydaje mi się, że głębsze uczucie mogło by nie pasować do konwencji tej dramy. Postać Kiyamy, jako dorosłego i doświadczonego mężczyzny ma za zadanie nauczyć Rei prawdziwego życia...

    Opening dla mnie jest ok, widziałam gorsze, ten mnie ani ziębi ani grzeje..

    A co do linczu...Cóż, nie po raz pierwszy widzę taką sytuację w japońskich produkcjach więc jakoś nie koniecznie mnie to dziwi...Inna mentalność. Nam się to w głowie nie mieści, ale coś w tym musi być.

    Odnosząc się do zachowania matki Rei, faktycznie wydaje się ono mocno pokręcone i zupełnie go nie popieram, ale... No właśnie, jest tu takie ale, że oceniać jej zachowanie mogłaby tylko i wyłącznie zgwałcona dziewczyna, która żyje w kraju, którego prawo jest nielogiczne (chodzi o te 300 dni po rozwodzie). Wydaje mi się, że łatwo jest powiedzieć, że minęło od tamtej sytuacji 18 lat, ale nie wydaje mi się aby w tym wypadku czas goił rany. Poza tym ta sytuacja mogła wpłynąć tak na jej psychikę, że dorosła kobieta nie potrafi się racjonalnie zachować.

    Podsumowując: Ogólnie w tej dramie widzę więcej plusów niż minusów (Choroba Ayukawy i minimalizacja roli Kusano). Nie nastawiałam się w żadnym wypadku na romans a na dramat i to właśnie dostałam, tak więc nie wiem co musiałoby się stać w końcowych odcinkach abym zmieniła zdanie o dramie.

    OdpowiedzUsuń