sobota, 9 czerwca 2012

[Jdrama] Risou no Musuko


Ostatnio po głowie chodzą mi myśli związane z rodziną, która nie pomaga sobie bezinteresownie. W życiu często nie jest łatwo, a wychowanie dziecka to kolejne utrapienie. Dodatkowo zapewne wychowanek nie zechce się zaopiekować schorowanym rodzicem, a perspektywa spędzenia starości w Domu Starości też nie jest za fajna, ale powiem szczerze to jedna z czarniejszych wersji scenariusza. Trochę się rozpisałam, a wypadało by przejść do konkretów, prawda? Proszę bardzo, dziś o dramie, w której główna bohaterka myśli o swej przyszłości i chce domek z ogródkiem. Mówię tutaj o dramie Risou no Musuko, po polsku Idealny Syn, czyli kilka rad jak wychować wiernego syna.
Suzuki Umi samotnie wychowuje syna, Daichi’ego. Jest on dobrze uczącym się licealistą i maminsynkiem, który bardzo ją kocha. Gdy dowiaduje się, że zatrudniła się w kafeterii męskiego liceum, w tajemnicy przed nią rzuca swoją prestiżową szkołę. Przenosi się do nowej, znanej z kłopotliwych uczniów, po to, by chronić matkę. Wtedy nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że niczym potulny baranek wkracza do jaskini wilków.
Brzmi na dramat? A ja Wam powiem, że drama jest komedią i to z typowym, popapranym, japońskim humorem.
Jak już nakreśliłam wyżej, główna bohaterka, Suzuki Umi, posiada syna (Daichi’ego) oraz dylemat, mianowicie chce wychować syna tak, by kupił jej domek z ogródkiem. Ten wątek jest wałkowany przez całą dramę od przodu, od tyłu, na ukos i wspak. Niektórych ciągłe powtarzanie może znudzić, ale taki jest główny motyw, którym kieruje się Umi. Dodatkowo w Japonii nie tak łatwo o domek z ogródkiem (!), więc posiadanie go jest pewnego rodzaju prestiżem. Taki status życiowy nasza bohaterka chce osiągnąć za pomocą syna, którego posyła do najlepszej szkoły, żeby się kształcił, a ona w efekcie dostanie od niego, wszyscy wiemy co. ;)
Co na to wszystko Daichi? Na początku myślałam, że pewnie będzie uległym maminsynkiem, który nie ma własnego zdania, ale pomyliłam bohaterów. Daichi jest jak najbardziej pogodzony z tym, że kocha swoją mamę, a jednocześnie próbuje wyrażać własne zdanie. Dowodem na to może być to, że przeniósł się do szkoły pełnej zabijaków właśnie z powodu matki. Poza tym, gdy ktoś wyzywa go od maminsynka, ten dumnie odpowiada „Nie jestem maminsynkiem, po prostu kocham swoją mamę”. Postać Daichi’ego jest o tyle barwna, że co odcinek jest wpatrzony w matkę i stara się robić wszystko, aby przysporzyć jej jak najmniej zmartwień, ale oczywiście po swojemu. Co nie zawsze mu się udaje. I tutaj pierwszy wątek z cyklu „nie wierzę w to co widzę”, mianowicie w każdym odcinku Daichi robi cosplay, przebiera się za np. policjantkę czy pokojówkę. Co odcinek miałam okazję oglądać Yamadę w nowej odsłonie i z każdym odcinkiem zastanawiałam się co mu zaoferowali, że się zgodził. XD Niemniej cosplay w słusznej sprawie, aby pomóc wstać na nogi dziewczynie z wypadku. Zakończenia nie zdradzę, ale było mocne~ Co do gry aktorskiej Yamady - świetna! Zdecydowanie podobała mi się jego mimika, piękna gama wyrazów twarzy, której pozazdrościłby mu niejeden aktor. Przyznam się szczerze, że polubiłam go po tej dramie, postać, którą stworzył była cudowna.
Jako że akcja dzieje się w szkole, to mamy kolegów Daichi’ego, nie przesadzę jak powiem, że są istnym zwierzyńcem. Do wyboru, do koloru: nieśmiały Pa-on, niewidoczny Habu, bezzęby yankee Wanikawa, strachliwy Kobayashi. Każdy z nich po pewnej perypetii zaprzyjaźnia się (bądź nie) z naszym synalkiem. Co mnie najbardziej ubawiło, w każdym odcinku Daichi rytualnie jadł drugie śniadanie w stołówce, gdy zaczął się zaprzyjaźniać z wyżej wymienionymi dosiadali się do jego stolika. Po kilku "zdobytych" przyjaciołach stolik się zapełnił, więc stwierdziłam, że od następnego epka nie będzie zdobywał nowych znajomych i tak też się stało. Stolik się zapełnił, koniec z przyjaźniami. XD
Na chwilę refleksji zasługuje tutaj strachliwy Kobayashi, ponieważ to on głównie szlaja się za Daichim. Kobayashi jest synem bogatej rodziny, która ma dom z ogródkiem (!). To sprawia, że matka chce, aby był przywódcą, który weźmie na swoje barki ciężar prowadzenia firmy. W szkole pełnej nieciekawych osobników skończył, ponieważ ma hartować charakter oraz przejąć nad nimi kontrole, fajnie brzmi, co? W rzeczywistości Kobayashi to ciapa. Często się boi, a konflikty załatwia nie fair, posługując się pieniędzmi. Oszukuje swoją matkę, że przewodzi szkole, robi z siebie Daichi'ego. Przypisuje sobie jego zasługi. Nie lubiłam tej postaci, więc bolało mnie oglądanie go obok głównego bohatera.
Własny akapit dostaną także dwaj senpai Daichi'ego, Mifune oraz Goro. Są ważnymi postaciami w tej dramie, jako że jest to szkoła znana z kłopotliwych uczniów jeden trzyma ich w ryzach. Jest to właśnie Mifune, lider, którego zdanie jest niepodważalne. Właśnie przez niego powstał kolejny wątek, poszukiwanie godnego następcy. Jedynym Jednym z kandydatów jest właśnie Daichi, zapytacie dlaczego? Skoro taki z niego maminsynek... Tutaj kolejne wielkie zdziwienie. Okazuje się, że bohaterowie mają... supermoce? Nie wiem czy da się to jakoś określić, jednak gdy są muszą stoczyć walkę z każdego "wypływa" aura jakiegoś zwierzątka i tak nasz Daichi jest koalą. Razem ze swoim Maminsynkowym Ciosem Koali ma szansę stać się nowym liderem, tylko że jego to nie interesuje.
Z kolei Goro jest dobrym przyjacielem Mifune i bardzo się o niego martwi. Stara się go wspierać i pomaga stać się profesjonalnym bokserem. Mnie rozczuliła jedna z ostatnich scen, kiedy zamknęli Mifune w schowku, żeby go ochronić. <3 Notabene utknął w tym schowku razem z matką Daichi'ego.
Z perspektywy ponad miesiąca od obejrzenia serii, nie jestem sobie w stanie przypomnieć dokładnie muzyki. Pamiętam jedynie, że mi nie przeszkadzała, z tego wnioskuję, że zła nie była. Chociaż piosenka przewodnia śpiewana przez HEY!SAY!JUMP - Super Delicate czasem wskoczy na moją playlistę, ale jako że lubię Johnny'sowe piosenki to nikogo ten fakt nie powinien dziwić.
Zastanawiam się co mogłabym jeszcze dorzucić, żeby za bardzo nie spoilerować. Drama naprawdę jest z cyklu "co ja patrzę". Absurd goni absurd, rzeczy na które normalny reżyser/scenarzysta by nie wpadł tu stają się możliwe. Nagle jeden aktor gra trzy różne role, a pan od sztuki kocha się w 2D. Komu polecam? Fanom humoru japońskiego jak najbardziej i ludziom o mocnych nerwach, których bawią żarty sytuacyjne, które często się powtarzają. Poza tym zachęcam każdego do odpalenia pierwszego odcinka, bo nigdy nie wiadomo co trafi w gust. Ja dość sceptycznie podchodziłam do tej produkcji, bo temat maminsynka jakoś mnie nie ciągnął, ale teraz wcale nie żałuję, że sięgnęłam po tą dramę, co więcej planuje kiedyś obejrzeć ją jeszcze raz.
Na dobre zakończenie gif i porcja zdjęć.


Napisy znajdziecie na ShoWA. ;)

3 komentarze:

  1. A to niestety jedna z tych dram, których nie obejrzałam bez końca. I o dziwo nie ze względu na specyficzny humor, tylko na ciągłe gadanie o matce. Na początku może to nawet bawiło, ale jak z każdym kolejnym odcinkiem była tylko mamusia i mamusia to aż mi się mdło robiło:(

    OdpowiedzUsuń
  2. To jedna z tych nielicznych dram, którą kupuję całą, z każdą wadą. xD Po prostu Yamada (Daichi) jest tutaj niesamowity, Takeda (Goro <3) dodaje klimatu, no i w końcu przekonałam się do Taipiego (Mifune) :) Ta drama jest tak cudnie pokręcona i ma takich bohaterów, że nie da się jej nie lubić :) Poza tym 3 ostatnie odcinki były nie z tej ziemi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak. Dla mnie też była to niesamowita drama. Przed nią oglądałam "Tantei Gakuen Q" z 14-letnim wówczas Yamadą. Grał tam takiego opanowanego i poważnego, a tu taka zmiana, że aż się nadziwić nie mogłam. Faktycznie mimikę ma niesamowitą. Normalnie pękałam ze śmiechu. Sama postać też mnie ujęła. Tak bardzo starał się zadowolić swoją ukochaną mamusię, a ona stale wystawiała go na próbę. A jednak kobiety to przewrotne stworzenia. Kobayashi też był niezły. Powalał mnie jego "instynkt małego zwierzątka". Poza tym jego postać najbardziej ewoluowała podczas całej dramy. Koniec faktycznie powalający. Naprawdę polecam. :)

    OdpowiedzUsuń